Tak działa drukarka atramentowa

Po rozebraniu na części pierwsze laserówki, #Rudy postanowił postąpić analogicznie z kolejną reprezentantką drukarkowej rodziny. Tym razem w swoim laboratorium dokładnie przeanalizował proces nanoszenia treści na papier za pomocą tuszu.
Zdjęcia z karty aparatu, grafiki na lekcje przyrody, wypracowania, podania, pisma urzędowe i wiele, wiele innych dokumentów drukujemy każdego dnia, korzystając z drukarek atramentowych, zasilanych tuszem.
Popularne „plujki” cieszą się ogromną popularnością – szczególnie w gospodarstwach domowych drukujących niewiele, ale ceniących sobie wielobarwne treści.
Jak to już w przypadku technologi bywa, wielu z użytkowników nie ma rudego pojęcia, jak działa urządzenie, bez którego trudno byłoby im się obyć. DrTusz postanowił rozwiać wszelkie wątpliwości.
Trzydziestka za pasem
Firma założona przez Williama Hewletta i Dave’a Packarda lubi się wyróżniać. Pierwsza, powszechnie sprzedawana laserówka była ich dziełem. Kilka lat później zawojowali rynek również drukarką, która zamiast tonera wykorzystywała tusz .
W 1988 roku do sprzedaży trafił model inaugurujący znaną serię DeskJet. Rozdzielczość 300 dpi i prędkość monochromatycznego druku wynosząca 3 strony na minutę była wówczas technologicznym Mount Everestem. Cena detaliczna urządzenia też mroziła krew w żyłach, bo sięgała 1000$!
Przez niemal trzy dekady technologia poszła na przód. Rozwój związany z nowinkami technicznymi dotknął również atramentówki. Już w 1991 HP miało w swojej ofercie kolorową drukarkę. Dziś najmniejszy model kalifornijskiego producenta, oznaczony numerem 3785, w porównaniu do swoich poprzedniczek zaskakuje bogactwem funkcji.
Drukuje w kolorze, skanuje i posiada moduł Wi-Fi. Jakby tego było mało, niska cena sprawia, że jest przystępny dla wiele szerszej rzeszy użytkowników.
Aż strach pomyśleć, co czeka nas za kolejne trzydzieści lat.
Siła w precyzji
Powyższy śródtytuł nie odnosi się do promocyjnego hasła Radomia. Ma za to wiele wspólnego ze sposobem działania powszechnie spotykanych „plujek”. Na zamontowanej wewnątrz urządzenia szynie znajduje się ruchoma głowica. W niektórych drukarkach stosuje się głowice zintegrowane z kartridżem.
Wówczas to one przesuwają się po prowadnicy na całej szerokości kartki papieru. Podczas drukowania, głowica zatrzymuje się nad arkuszem, aby nanieść nań atrament. Krótkie przystanki są niemal niezauważalne, gdyż cały proces trwa mikrosekundy.
W tym niezwykle krótkim czasie tusz jest wystrzeliwany przez mikroskopijne otwory. Zazwyczaj ich średnica oscyluje wokół 50 mikronów. Kilkaset rozsianych w ten sposób kanalików pozwala na precyzyjne naniesienie treści. Dokładność natrysku wyraża się w DPI (punktach przypadających na każdy cal obrazu). Im wartość parametru wyższa, tym większa rozdzielczość – a to przekłada się bezpośrednio na dokładność wydruku.
Zasada nanoszenia druku
Obraz nakłada się liniowo. Kiedy głowica naniesie pierwszą z linii, rolki przemieszczają papier, aby treść została naniesiona za pomocą tuszu na niezadrukowaną część arkusza. Co ciekawe, głowica może przesuwać się po szynie na kilka różnych sposobów.
Niekiedy wraca do położenia początkowego i dopiero wtedy zaczyna kreślenie następnych linii. Wszystko zależy od rozwiązań zastosowanych w konkretnym modelu. Na rynku są dostępne urządzenia, w których głowica przesuwa się nad arkuszem naprzemiennie – od lewej do prawej i z powrotem, precyzyjnie nakreślając kolejne fragmenty materializowanego obrazu.
Erupcja atramentu
Aby tekst czy grafika wyglądała tak dobrze jak na ekranie monitora, musi być przeniesiona na papierowy arkusz z najwyższą starannością. Teraz się skupcie. Rudy główkował całą noc nad zrozumiał opisem tego procesu. 😉 W głowicy ulokowano opornik, który zamienia energię elektryczną w ciepło. W ten sposób, niewielkie porcje tuszu, znajdujące się przy dyszy, zostają podgrzane do odpowiedniej temperatury.
Ogrzana substancja zaczyna parować, tworzy pęcherzyk, który pękając wypycha ją na zewnątrz dyszy. W chwili pęknięcia powstaje próżnia zasysająca kolejne drobiny tuszu na pozycję do wystrzelenia. Cały cykl powtarza się kilkadziesiąt razy w ciągu sekundy!
Cyferki na piksele, piksele na obraz
Kiedyś pliki do drukarki były przekazywane głównie z poziomu komputera. Dziś druk bezpośrednio z chmury może odbyć się nawet za pomocą smarftona czy tabletu (tutaj znajdziesz poradnik DrTusza: „Drukuj z aplikacji„). Podczas połączenia dane trafiają do bufora drukarki, gdzie są tymczasowo przechowywane.
Dzięki temu urządzenie, z którego zostało zlecone drukowanie, ma odciążone własne zasoby pamięci. Nie musi również utrzymywać ciągłego połączenia z peryferyjnym sprzętem. Drukarka otrzymuje zatem ciąg danych. Po dokładnej analizie (trwającej ułamek sekundy) rolki pobierają kartkę z podajnika, aby głowica mogła swobodnie wykonywać swoją powinność.
Magia barw
Kolorowe atramentówki drukują w oparciu o cztery kolory CMYK. Są to: C (cyjan), M (magenta), Y (yellow), a K (key color – nazwany tak, ponieważ „B” to skrót zarezerwowany dla „blue”). Dzieje się tak, gdyż barwy RGB (stosowane m.in. w kineskopach) sprawdzają się, gdy występują w postaci różnobarwnych świateł. Tusz nie generuje światła – a co za tym idzie – na papierze zestaw RGB ma odcień czerni. Zestaw CMYK (odpowiednio) zmieszany sprawdza się o wiele lepiej. Efekt końcowy jest jednak dość iluzoryczny. Innymi słowy – wydruk tak naprawdę oszukuje ludzki mózg. Odcienie szarości są uzyskiwane dzięki zachowaniu odpowiednich odległości pomiędzy natryskami czarnym tuszem. Tuzin ciemnych kropel wygląda jak ciemny punkt.
Gdy jednak zmienimy proporcje i umieścimy obok siebie sześć czarnych punktów i sześć pustych miejsc, otrzymany kolor postrzegany przez ludzki mózg jako szary.
W mniemaniu zwykłego użytkownika, czynność druku zaczyna się i kończy po kliknięciu ikonki „Drukuj” . Raczej nikt nie zastanawia się, co sprawia, że w ciągu kilku sekund na tackę odbiorczą trafiają znakomite wydruki. W praktyce to jednak niezwykle zaawansowany proces technologiczny, ciągle udoskonalany przez wielu specjalistów!