O drukarce, która mieści się w kieszeni
Świat zwariował na punkcie miniaturyzacji. Konstruktorzy próbują zamknąć w kieszonkowych rozmiarach praktycznie wszystko – nawet technologię druku. Załodze pewnego start-upu już się to udało.
Zapach świeżo parzonej kawy niósł się przez kawiarnię, lawirując pomiędzy ciepłym światłem seledynowych lamp. Dźwięk kropel jesiennego deszczu uderzającego rytmicznie o parapet sprawiał, że aromat boskiego nektaru nabierał intensywności. Dosłownie pieścił zmysły.
– Myślę, że powinieneś przelać swoje myśli na papier – rzekła patrząc mu prosto w oczy, jednak nawet na chwilę nie odrywając kubka od ust.
On spoważniał. Niespiesznie wyjął z kieszeni czarne urządzenie o nieregularnych kształtach i postawił je na kartce, leżącej centralnie przed nią. Chwycił telefon, energicznie uderzył kciukiem o wyświetlacz. Czarne urządzenie zaczęło emanować niebieskim światłem, aby chwilę później rozpocząć slalom po papierze. Jej wzrok wodził za każdym naniesionym na biel słowem . Po minucie kartka była już zapełniona treścią. Prawą ręką delikatnie podsunął dokument bliżej niej. Dźwięk uderzającego o blat kubka przerwał błogą ciszę kawiarni. Delikatne kobiece dłonie poderwały kartkę do góry górę na wysokość oczu, by żadne zdanie ani żadne słowo nie umknęło ich uwadze. On nieśpiesznie wstał i nakładając płaszcz ruszył w kierunku drzwi. Nim zdążył chwycić za klamkę, spod jej powiek zaczęły spływać pierwsze łzy…
Powyższa historia powinna być częścią spotu promującego wynalazek ZUtA Labs.
Follow your dream
Pierwsze wzmianki o wyjątkowej drukarce mobilnej pojawiły się w sieci 2 lata temu. To właśnie wtedy izraelski start-up rozpoczął swoją kampanię na Kickstarterze. Pomysł na produkcję kieszonkowego gadżetu, który wydrukuje nasze pliki czy maile zyskał spore uznanie. Internetowa zbiórka kapitału początkowego w kwocie ponad pół miliona dolarów zakończyła się sukcesem. To jednak nie koniec historii. W 2015 roku raczkująca firma pokazała swoje dzieło podczas „Consumer Electronics Show” w Las Vegas i wróciła do domu z tytułem „Best of Innovation”.
Jak to działa?
Sprzęt ZUtA Labs jest naprawdę kompaktowy – ma 10 cm wysokości, 15 cm szerokości i waży 350 gramów. Jeśli do naszej kieszeni zmieścimy dorodne jabłko, miniaturową drukarkę również tam schowamy. Kartkę papieru zapełnia w mniej niż minutę. Zbiornik tuszu wystarczy na ok. 100 stron czarno-białego druku o rozdzielczości 300 dpi. Bateria pozwala na godzinę pracy. Niestety, czas ładowania jej przez micro USB zajmuje 3 razy dłużej. Sterowanie procesem druku odbywa się za pomocą smartfona, tabletu czy komputera wyposażonego w Wi-Fi. Dzieło ZUtA Labs współpracuje z systemami: Android, iOS, OSX oraz Windows. Drugiej tak małej drukarki nie znajdziecie jak świat długi i szeroki.
Cierpliwość jest cnotą
Drukarka mobilna ZUtA Labs jest stworzona z myślą o tobie? Nerwowo szukasz sklepu, posiadającego ten model w swojej ofercie? Chcesz ją mieć „na wczoraj”? Nie ma lekko, musisz uzbroić się w cierpliwość. Innowacyjny gadżet jest dostępny tylko w przedsprzedaży. Zamówienia są składane poprzez stronę: www.zutalabs.com. Potencjalnych klientów może odstraszyć cena i czas oczekiwania. Samo urządzenie to koszt rzędu 299$. Za dodatkowy pojemnik z tuszem musimy zapłacić 19,90$. Przewidywany termin dostarczenia przesyłki wypada w grudniu. Nie jest to jednak 100% pewniak pod choinkę. Czas realizacji zakupu może się bowiem wydłużyć.
Nowe technologie w momencie wejścia na rynek zawsze drenują kieszeń. W 1984 było trochę gorzej – dostępna wówczas pierwsza, powszechnie oferowana drukarka laserowa HP kosztowała 3500$. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że w niedalekiej przyszłości miniaturowe urządzenie izraelskiej firmy stanie się bardziej powszechne. Być może wówczas odkryjemy dalszy ciąg historii pary poznanej w kawiarni.