Polskie drukarki – kolejna lekcja historii wg Rudego
Drukarki wierszowe, produkowane przez Zakłady Mechaniczno-Precyzyjne „MERA-BŁONIE”, nie były jedynym polskim sukcesem w dziedzinie elektronicznych akcesoriów biurowych. Nasi inżynierowie w latach 70. i 80. XX wieku wypuścili na rynek również wiele innych konstrukcji. Polskie drukarki igłowe cieszyły się ogromną popularnością. Razem z Rudym analizujemy ich historię.
Drukarki mozaikowe dzielimy na 3 rodzaje: drukarki termiczne, drukarki elektroczułe oraz drukarki igłowe.
Każda z nich wykorzystuje głowicę drukującą, która porusza się w przód i w tył lub w górę i w dół względem arkusza. Kluczowy element stanowi matryca składająca się z określonej ilości igieł. To ona oddziałuje bezpośrednio na kartkę papieru. Najpopularniejszy segment grupy drukarek mozaikowych stanowią drukarki igłowe, wykorzystujące taśmę barwiącą.
Ich mniejsza wydajność wynika z tego, że pracują podobnie jak maszyny do pisania, szeregowo nanosząc znak za znakiem. Drukarki wierszowe potrafią drukować ok. 20 wierszy na sekundę. W przypadku mozaikowych wynik ten wynosi 2-3 wiersze na sekundę.
O wiele niższe koszty zakupu i dość kompaktowe (jak na tamte czasy) wymiary sprawiły jednak, że ten typ urządzeń stał się niezwykle pożądany w epoce socjalizmu.
Szukamy rozwiązań
Chociaż kraje leżące po czerwonej stronie Żelaznej Kurtyny pod względem rozwoju technologicznego odstawały od zachodnich sąsiadów, również zostały dotknięte nieuchronną komputeryzacją. Nie była to rewolucja na miarę tej w Dolinie Krzemowej, ale nawet partyjni włodarze zdawali sobie sprawę z konieczności zmian.
W ramach Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej zakładom „MERA-BŁONIE” przyznano specjalizację, na mocy której miały one produkować drukarki mozaikowe, konkretnie drukarki igłowe. Skąd taka potrzeba? Drukarki były potrzebne do współpracy z rozwijającymi się wówczas systemami minikomputerowymi.
W 1973 roku władze zakupiły licencję na drukarkę LX-180 od francuskiej firmy Logabax. O wyborze zadecydowały bardzo dobre parametry wydruku (180 zn/s) oraz niezawodność. Model ten nadawał się również do masowej produkcji. Po dopięciu formalności polska drukarka igłowa otrzymała nazwę DZM-180. Załoga zakładu nie ociągała się z rozpoczęciem prac. Pierwsze egzemplarze zjechały z taśmy już po 15 miesiącach.
Po dwóch latach produkcja osiągnęła pułap 60 000 sztuk, co nie spodobało się Francuzom, gdyż firma Logabax produkowała zaledwie 12 000 urządzeń. W dodatku zakłady w Błoniu nie importowały z Francji żadnych podzespołów ani części. Dzięki dobrze przygotowanej przez jednego z inżynierów dokumentacji, spór arbitrażowy w Paryżu został rozstrzygnięty na korzyść Polski.
Zawrotna kariera
Wyprodukowane nad Wisłą drukarki trafiały zazwyczaj do krajów ZSRR. Konstrukcja DZM-180 posłużyła również do produkcji terminali konwersacyjnych DZM-180KSR, terminali dialogowych DZM-180/57 do systemów komputerowych, a także terminali DZM-180/05 i DZM-180/25 do EMC „Odra”. To nie koniec sukcesów.
Chociaż w owych czasach produkcją drukarek igłowych chwaliła się NRD, Czechosłowacja i Bułgaria, to sprzęt biurowy z napisem „MERA BŁONIE” cieszył się największym zainteresowaniem państw socjalistycznych. W ciągu kilku lat polski zakład osiągnął 5-krotny wzrost wartości produkcji, której 91% stanowiły urządzenia peryferyjne.
W latach 1978-80 zespół inżynierów prowadził również pracę nad polskim minikomputerem MERA-100 (na bazie konstrukcji terminalu DZM-180/57) oraz minikomputerem MERA-200.
Niestety, realizację tergo oraz wielu innych innowacyjnych pomysłów pogrzebał początek stanu wojennego w 1981 roku.
Zaradny jak Polak
Trudne czasy i ograniczenia nie zatrzymały jednak opracowania, a następnie wdrożona do produkcji seryjnej, udoskonalonej drukarki mozaikowej o nazwie D-180PC. Była to pierwsza drukarka z interfejsem dla minikomputerów IBM PC.
Konstrukcja powstała w oparciu o wycofywaną drukarkę DZM-180. Zaledwie kilkanaście miesięcy później, w 1983 na rynek trafił model D-200 – szybka drukarka igłowa słynąca z niezawodności. Konstrukcja ta była na tyle udana, że mogła śmiało konkurować z zachodnimi drukarkami. W tym samym roku MERA-BŁONIE wypuściły również serię małogabarytowych drukarek mozaikowych D-100, również zaprojektowanych od A do Z przez polski zespół.
W drugiej połowie lat 80. Dział Drukarek Mozaikowych prowadził szeroko zakrojone badania i testy. Dzięki nim powstawały coraz nowsze konstrukcje, w których do napędu głowicy drukującej i przesuwu papieru stosowano silniki krokowe. Element zaprojektowano na zlecenie Polskiej Akademii Nauk. Zespół zakładu jako pierwszy wprowadził pionierskie wówczas w Polsce rozwiązania mikroprocesorowe. Wystartowały również prace nad własną konstrukcją głowic drukujących do drukarek igłowych, gdyż były one wówczas niezwykle popularne.
W laboratoriach błońskich zakładów powstało kilka odmian małogabarytowych drukarek D-100, będących odpowiedzą na potrzeby rozwijającego się rynku komputerów osobistych.
W planach pojawiła się nawet drukarka z wydrukiem termicznym dla bardzo trudnych warunków pracy i specjalnych zastosowań. W badaniach nad nowymi konstrukcjami brały udział czołowe jednostki naukowe oraz całe zespoły wybitnych fachowców.
Poniżej zamieszczamy odnaleziony przez Rudego film, prezentujący drukarkę Mera-Błonie D-100 podczas pracy.
Pasmo sukcesów przerwane zmianami
Niestety, zmiany ustrojowe sprawiły, że na początku lat 90. Zakłady „MERA-BŁONIE” musiały poddać się trudnej restrukturyzacji. Upadek Żelaznej Kurtyny doprowadził do drastycznego ograniczenia eksportu. Brak rynków zbytu oraz otwarte granice sprawiły, że produkty z błońskiej fabryki zostały wyparte przez zachodnią elektronikę. W efekcie prace rozwojowe nad drukarkami mozaikowymi zostały wstrzymane.
Dziś polskie drukarki możemy spotkać głównie jako ciekawostki w muzeach lub na portalach aukcyjnych. Jeśli kiedyś będziecie mieli okazję wejść w posiadanie takiej elektronicznej pamiątki, nie wahajcie się ani chwili – to kawałek historii.